Zarzuty ilustrują media społecznościowe Dark Side

Anonim

Media społecznościowe mogą być potężnym środkiem budowania marki osobistej i biznesowej. Ale jest ciemna strona mediów społecznościowych. Może zaszkodzić osobistej reputacji i sprawić, że brzydkie sytuacje będą jeszcze brzydsze.

W ciągu ostatnich dwóch tygodni przedsiębiorczość i społeczność technologiczna dostarczyła pełnej demonstracji tej mrocznej strony mediów społecznościowych w głośnej bitwie, która wciąż się rozwija.

W jego centrum znajduje się założyciel TechCrunch i inwestor kapitału podwyższonego ryzyka Michael Arrington i jego była dziewczyna. Oskarżyła go o grożenie śmiercią i gwałt - i postawiła zarzuty w mediach społecznościowych. Wkrótce znajomi, byli współpracownicy i inni stali w kolejce po stronach internetowych na Facebooku. Google+, Twitter i blogi.

$config[code] not found

Zaczęło się, gdy była dziewczyna, wyraźnie emocjonalnie na krawędzi, złożyła pewne oskarżenia w osobistym wpisie na Facebooku o Arrington rzekomo grożącym śmiercią. Gawker podniósł post na Facebooku i napisał o tym.

Następnie, w obszernym komentarzu do Gawkera, kobieta powiększyła swoje zarzuty o gwałt. Powiedziała, że ​​rzekomy gwałt miał miejsce w 2012 roku. Nie zgłosiła tego urzędnikom ochrony porządku publicznego w tym czasie.

Wkrótce kibicowali obu stronom. Niewiele osób komentujących faktycznie zna fakty - po prostu "wierzą" w jedną rzecz. To nie powstrzymało ich przed komentowaniem.

Stało się tak, że zbyt wielu obserwatorów, zamiast tylko relacjonować historię, stało się częścią tej historii.

Autor kawałka Gawkera drwił publikacjom technicznym na Twitterze, nie pisząc o tej sytuacji. Jak zauważa VentureBeat, niektóre media i blogi technologiczne, borykające się z dylematem, czy o tym pisać, czy nie, zdecydowały się milczeć.

Ostatecznie TechCrunch przedstawił starannie napisaną pracę, opisującą "niezwykle poważne i kryminalne oskarżenia", obejmujące oskarżenia o molestowanie fizyczne i psychiczne. To było obsługiwane w profesjonalny sposób przez TechCrunch.

Inni nie byli tak ostrożni. W co najmniej jednym przypadku wpływowy komentator technologii skomentował, że wierzył w te zarzuty. Kilka dni później wycofał się i powiedział, że żałuje komentarzy.

Początkowo Arrington milczał, ale od tamtej pory odniósł dwa oświadczenia na swoim prywatnym blogu Uncrunched. Najpierw złożył krótkie oświadczenie, odmawiając uznania twierdzeń za nieprawdziwe. Powiedział, że "wynajął kancelarię prawniczą, która reprezentowałaby mnie w postępowaniu sądowym przeciwko stronom, które popełniły przestępstwo". Wówczas 11 kwietnia opublikował bardzo długi list, w którym adwokat odrzucił roszczenia.

Gdyby mieli nadzieję, że list adwokata zatrzyma sprawy - cóż, tak się nie stało. Wojna trwała na Twitterze i Facebooku oraz w kilku innych miejscach.

Dla nas demonstruje mroczną stronę mediów społecznościowych. Kiedy emocje są wysokie, o wiele za dużo, aby mentalność lynch-mob mogła się utrzymać.

W tradycyjnych mediach historie są często skrupulatnie badane i poddawane rygorystycznemu procesowi zatwierdzania, zanim jeszcze dotrą do publikacji. Jednak posty w mediach społecznościowych nie wymagają takich badań ani weryfikacji. W związku z tym posty w mediach społecznościowych mogą odzwierciedlać myśli i uczucia osoby, która je opublikowała, ale niekoniecznie są prawdą. Ryzykują, że brzydsza sytuacja będzie brzydsza.

Jest lekcja dla przedsiębiorców i małych firm. Przyjmowanie stron w kontrowersyjnych sytuacjach bez znajomości wszystkich faktów może sprawić, że staniesz się częścią kontrowersji, zmącisz wody i pogorszysz sytuację wszystkich zaangażowanych.

W mediach społecznościowych nie ma miejsca na rozprawę o prawdziwości poważnych zarzutów kryminalnych. To należy do sądu.

3 komentarzy ▼