Podsumowując, była to miła poprawa. W przypadku dwóch książek, które napisałem w zeszłym roku, musiałem radzić sobie z programem Microsoft Word i przesyłać pliki z domu do biura na laptopa iz powrotem, a następnie drukować setki stron rękopisów, które można wysłać do wydawcy. W przypadku książki, którą właśnie skończyłem w tym miesiącu, napisałem ją wszystko za pomocą Dokumentów Google, a mój wydawca przyjął manuskrypt za pośrednictwem zaproszenia do e-maili, aby udostępnić dokumenty.
$config[code] not foundWięc postanowiłem się podzielić. Oto kilka wskazówek i pułapek dotyczących opracowania manuskryptu na książki z wykorzystaniem internetowych Dokumentów Google zamiast standardowego edytora tekstu.
1. Wygoda była prawdziwa.
Jak większość osób czytających ten post, mam łącze szerokopasmowe w domu i biurze. Pracuję z wielu różnych komputerów, które zgromadziłem z różnych powodów. Płacę 10-15 $ za noc, aby mieć go w hotelach. W Dokumentach nie musiałem pamiętać o zapisywaniu i przesyłaniu najnowszych wersji plików, gdy przeniosłem się z jednego miejsca na drugie.
A także, nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak duży jest napływ - mentalny napływ - w zarządzaniu plikami na komputerze stacjonarnym, w domowym biurze i laptopach. To nie tylko pliki oszczędzające czas, czy pamięć dysków; to nie musi o tym myśleć. Możesz usiąść przy komputerze i uzyskać przydatne czasy nawet w 15-minutowych porcjach.
A Google Gears pracował dla mnie, gdy byłem również na locie samolotem z wybrzeża do wybrzeża. To jest opcja pracy z Dokumentami offline przez jakiś czas. Nie pozwoliłoby mi dodać nowego pliku, ale pozwoliło mi edytować istniejące pliki; co było w porządku na tę okazję.
Na poniższej ilustracji możesz zobaczyć, jak zachowałem swój projekt, kiedy go zbudowałem, każdy rozdział jako plik, z kilkoma plikami do logistyki. Tak wyglądają z dowolnego komputera, do którego mam dostęp.
2. Nie mogłem pracować w trybie pełnoekranowym.
Trudno było wyobrazić sobie tę stronę. Musiałem przejść do tego, co Google Docs nazywa "widokiem o stałej szerokości" (pokazanym poniżej), aby móc pracować z dokumentem. To może być tylko moja własna wada postaci, ale nie czuję się dobrze, nie widząc słów, które mogłyby wyglądać na stronie. Poniżej zrzut ekranu z czerwonym podświetleniem jako odniesienie do problemów z formatowaniem w punkcie 3.
3. Musiałem pójść na kompromis z formatowaniem i funkcjami.
- Kiedy piszę, lubię więcej przestrzeni między akapitami, ale nie ma zbyt dużej elastyczności w stylach. Wystarczająco trudno było użyć czcionki Georgia zamiast Verdana.
- Moje próby użycia tabel HTML do formatowania ilustracji wyrównanych do tekstu wokół nich były frustrujące. Efektem, jaki chciałem, było to, co widzisz na powyższej ilustracji. Edytor HTML nie wydawał się wystarczająco solidny, aby sobie z tym poradzić. Wtedy dowiedziałem się, że pracuję przeciwko sobie, trochę wiosłując pod prąd, nie używając wbudowanego narzędzia Dokumentów Google do wstawienia ilustracji i zawijania tekstu. Kiedy zacząłem używać tego okna dialogowego (pokazanego poniżej), wszystko poszło gładko. Skończyłem z ilustracjami, które były łatwe w zarządzaniu, wyglądając jak te na czerwonym tle powyżej (bez czerwonych linii, oczywiście).
- Nie przejmuj się nagłówkami i stopkami stron oraz formatowaniem stronicowania. To nie zadziała. Nie komplikuj.
- Zapomnij o potężnych funkcjach zarządzania książkami lepszych edytorów tekstu. Skonfiguruj swoją książkę jako oddzielny plik dla każdego rozdziału.
- Zapomnij o przypisach i indeksach i tym podobnych, chyba że chcesz je zostawić na końcu każdego rozdziału lub jako osobny plik.
4. Nie wszyscy wydawcy będą współpracować z Dokumentami Google.
Ta ostatnia książka została wydana dla Business Expert Press, więc dostają kredyt za to, że mogę ją przesłać przez udostępnienie dokumentu online. Co za różnica. W poprzednich dwóch książkach z 2008 r. Faza składania rękopisu wymagała dwóch lub więcej długich wydruków na kilkuset stronach, podwójnych odstępach; łączenie wszystkich ilustracji na płycie CD wraz z plikami źródłowymi Microsoft Word; i wysyłanie wszystkiego kurierem.
Mój wniosek? Proste jest dobre. Korzystanie z Dokumentów Google oznacza pewne kompromisy z funkcjami i formatowaniem, które są dla mnie warte zachodu. Pomagali mi skupić się na słowach, a nie na dzwonkach i gwizdkach. Tak więc następna książka, którą piszę, zostanie również wykonana w Dokumentach Google.
* * * * *
O autorze: Tim Berry jest prezesem i założycielem firmy Palo Alto Software, założycielem bplans.com i współzałożycielem Borland International. Jest także autorem książek i oprogramowania do planowania biznesowego, w tym Business Plan Pro i The Plan biznesowy typu "od planu" (Prasa dla przedsiębiorców); i Stanford MBA. Jego głównym blogiem jest Planowanie historii startowych. Jest na twitterze jak borówka. 21 komentarzy ▼