Jak mówi słynna przysłowie: "Nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch". A start w dostarczaniu żywności Eat24 odkrył to na własnej skórze. Eat24 publicznie ogłosił, że ostatnio opuszcza Facebooka. Chodzi głównie o zmiany w algorytmie Newsfeed Facebooka, który kontroluje liczbę niezapłaconych postów, które marki mogą udostępniać swoim obserwatorom. Ale odpowiedź serwisu społecznościowego była w zasadzie "przyzwyczaić się do tego. Tak właśnie będzie od teraz. "
$config[code] not foundW poście na oficjalnym blogu Eat24, firma zwróciła się do Facebooka jak dziewczyna lub chłopak delikatnie wyrzucona, tłumacząc:
"Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, sprawiłeś, że poczuliśmy się wyjątkowo. Opowiemy ci super zabawny dowcip o Srirachi i powiesz wszystkim naszym przyjaciołom, a potem wszyscy będą się śmiać razem. Ale teraz? Teraz chcesz, żebyśmy dali ci pieniądze, jeśli chcemy porozmawiać z naszymi przyjaciółmi. Teraz, gdy pokażemy ci zdjęcie taco owiniętego bekonem, wszyscy jesteście jak "PROMUJ TEN POST! POZNAJ WIĘCEJ PRZYJACIÓŁ! "Zamiast po prostu lubić nas za to, kim jesteśmy."
Po latach darmowego marketingu firmy takie jak Eat24 odkrywają, że Facebook zaczyna ograniczać liczbę obserwujących, którzy mogą zobaczyć aktualizacje marki w swoich kanałach informacyjnych. Coraz więcej, jedyny sposób na zagwarantowanie fanom, zobaczysz, że w dzisiejszych czasach Newsfeed jest dla nich, aby odwiedzili twoją stronę na Facebooku. Możesz również zapłacić dodatkowo za sponsorowane posty Facebooka. Oczywiście Facebook preferuje drzwi numer dwa.
Ten sposób postępowania jest czymś więcej niż zwykłym spostrzeżeniem ze strony niezadowolonych marketingowców Facebooka. Ostatnie badania przeprowadzone przez Ogilvy & Mather dowiodły, że posty firm na Facebooku poszły z poziomu 12 procent ich zwolenników w październiku do zaledwie 6 procent w lutym. Raporty Valleywag'a na Facebooku planuje się upewnić, że nie więcej niż 1 do 2 procent postów marki osiągnie w końcu wyznawców.
Facebook nie pozostał cicho w kontrowersjach Eat24. W komentarzu do strony Eat24 na Facebooku po wpisie, jeden z przedstawicieli PR Facebooka, Brandon McCormick, odpowiedział:
"Hej Eat24, to jest Brandon na Facebooku. Byłem zbrukany, żeby przeczytać twój list. Świat jest o wiele bardziej skomplikowany niż wtedy, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy - to się zmieniło. I my kochaliśmy twoje dowcipy o tacquitos i 420, ale teraz nie wydają się takie zabawne. Na świecie dzieje się kilka poważnych rzeczy, a jeden z moich najlepszych przyjaciół po prostu urodziła dziecko, a drugi po prostu zrobił najlepsze zdjęcie swoich domowych babeczek, a my zdaliśmy sobie sprawę, że ludzie bardziej troszczą się o te rzeczy … Więc jest nam przykro że musimy się rozejść w ten sposób, ponieważ uważamy, że nadal możemy być przyjaciółmi - naprawdę robimy. Ale całkowicie szanujemy cię, jeśli potrzebujesz trochę przestrzeni.
Z pewnością łatwo zrozumieć, dlaczego firmy są wściekłe na Facebooka, przekonując ich do zapisania się na strony promocyjne i przynętę tego darmowego marketingu. Potem, po latach ciężkiej pracy marketingowej, Facebook zaczyna domagać się pieniędzy.
Valleywag zwraca uwagę, że Facebook jest biznesem i musi przynosić zyski. Ale z pewnością duże marki regularnie reklamujące się na Facebooku muszą zajmować się niektórymi z nich.
Prawdziwe ofiary to małe firmy, o zerowym budżecie reklamowym i które tworzyły mnóstwo wspaniałych treści na Facebooku zupełnie za darmo. Firmy te mogą potrzebować znaleźć inne sposoby na rynku swoich produktów i usług w przyszłości.